Podróż
Środek lasu, bagna, komary, dziwne odgłosy. Twój przewodnik - wysoki, jasnowłosy mężczyzna, zwalnia. Przystaje. Po dokładniejszych oględzinach stwierdzasz, że to jeszcze młokos. Nie robi wrażenia wystraszonego. Rozglądasz się dookoła. To miejsce jest dziwne, piękne owszem, ale ... niepokojąco piękne. Co tu robi ten gnojek?! Po co Ciebie tu przyciągnął?! Młokos się odwraca. - Poczekaj tu chwilę. Zaraz wracam. - mówi przyciszonym głosem i znika w wylocie pobliskiej pieczary. Nie ma mowy ! Nie będziesz sterczeć samotnie jak kołek w tym przerażającym miejscu ! Ruszasz za nim i znajdujesz się w sporej pieczarze-domu. Dokoła stoją sprzęty, w kącie jest nawet piec. - Nareszcie jesteś !- odzywa się miękki, kobiecy głos. Kiedy Twoje oczy przyzwyczajają się do panującego tu półmroku spostrzegasz domowniczkę. Siedzi wygodnie w fotelu na kształt ptasiego gniazda uwitego z puchu. Kuse ubranko z pajęczyny opina się na zgrabnej dupce i ponętnym biuście wiły. Białe włosy, strój i jasne skrzydełka kontrastują ze skóra koloru orzecha. - Masz coś dla mnie ? - pyta wesołym głosem. Chłopak odwiązuje od pasa bukłak, nalewa płynu do kubka i podaje wile, która natychmiast, jednym haustem połyka napój. - Przedni grzaniec!- pochyla głowę, włosy spadają jej na twarz. Ze strzępów tego co słyszysz wnioskujesz, iż mała istota modli się do Skrzyboga. Po chwili podnosi głowę, a jej orzechowe oczy lśnią radością. - Przyprowadziłem eee gościa - zaczyna młodzieniec - Przecież widzę, że przyprowadziłeś. - przerywa mu wiła, odwraca się do Ciebie - Zwą mnie Lebiodka. Więc chcesz sobie skrócić drogę przez Niwię. Wypijmy za to ! - patrzysz ze zdumieniem jak wyjmuje chłopakowi bukłak z rąk, pociąga z niego tęgi łyk i podaje w Twoją stronę. Biorąc przykład z gospodyni, także wypijasz solidny łyk. Grzane wino; cholernie mocne ! Pośród kasłania słyszysz jak Lebiodka dyryguje młodym człowiekiem -Nie stój że tak! Daj jakieś naczynia, nie będziemy przecież pić jak te chamy ! Kiedy wreszcie przestaje Tobą rzucać kaszel spostrzegasz, iż z ciemnych zakamarków przyglądają Wam się duże świecące oczy. Wiła podaje Ci kubek wypełniony winem i podąża za Twoim wzrokiem. - Ach tak .. to znak, że czas już coś zjeść... Radosz na piecu leży bażant. Podasz ? A Ty co ? No pijże, pij. Na zdrowie !- powiedziawszy to Lebiodka stuka swoim kubkiem o Twój i wychyla go duszkiem. Nie masz innego wyjścia jak pójść w jej ślady. Natychmiast nalewa kolejny i równie szybko go opróżnia. W czasie pomiędzy winem a skrzydełkiem bażanta szczebiocze. Dowiadujesz się, iż jest kapłanką Skrzyboga i Widzącą oraz strażniczką Bramy. - Powiadali, że jestem zbyt niefrasobliwa na strażniczkę. Bzdura ! Mam dwieście lat i nikt z żyjących nie zna zaświatów lepiej ode mnie ! Po kolejnym kubku tego pioruńsko mocnego wina, ( którym to już, piątym ? szóstym ? ) wiła, która do tej pory nie dała Ci dojść do słowa, milknie. Podejrzewasz, że ma to związek z tym, iż wypiliście cała zawartość bukłaka. Nie mylisz się. Odstawia kubek i z poważną miną stwierdza. - Dobra, napiliśmy się, więc możemy przejść do sedna sprawy. Przyjdź jutro. Dziś mamy inne sprawy do roboty.- Pochyla się i łapie jednego z futrzaków, krążących wokół fotela, które w zamroczeniu alkoholowym umknęły Twojej uwadze. - Filomen zaprowadzi Cię do wioski - zwierzę zaczyna prychać, miauczeć, wyrywać się i młócić powietrze łapami uzbrojonymi w pazury. Przypomina kota, choć brak mu ogona i posiada duże świecące ślepia. Z przerażeniem rozpoznajesz w nim (i reszcie futrzaków łaszących się do wiły) Omana. Osuwasz się o krok .Kobieta trzymając demona za luźną skórę na karku potrząsa nim. Stworzenie przestaje się rzucać. Widząca spoglądając omanowi w oczy mówi stanowczym głosem.
- Tak, pójdziesz - kolejna minuta szarpaniny i potrząsania nieszczęsnym futrzakiem - Tak, albo nie dostaniesz ode mnie nic do następnej pełni!- nie odwracając głowy, dodaje- Amber, Ty zostaw tego Sporysza bo spotka Cię taka sama kara! Myślisz, że Cię nie widzę ?!- Puszcza Omana zwanego Filemonem i wstaje. Rozlega się także drugie 'pac' kiedy drugi ze strofowanych demonów wypluwa swoja ofiarę - małe chomikowate stworzenie - Sporysza. Twój nowy przewodnik patrzy na Ciebie przez chwilę z wyrzutem i rusza do wyjścia. Wiła wiąże swoją białą burzę włosów ciemnobrązową opaską, chwyta białą płócienną torbę, wpycha do niej parę zakorkowanych dzbanków i popycha Cię w stronę wylotu pieczary wciskając Ci gałązkę jakiegoś zielska. - Przytrzymaj naszego gościa - zwraca się do Radosza i wraca wgłęb groty. Układa kubki, odstawia słoje, uwija się aż miło. Alkohol zdaje się nie mieć na nią żadnego wpływu. Chwyta garść jakiś liści i rzuca je w żar. Zza kotary wchodzi biały ryś. - Nie Ty nie idziesz - podfruwa do niego, drapie go za uszami i chwytając po drodze resztki bażanta wylatuje na zewnątrz. Gwiżdże na palcach i odwraca się do Ciebie. - Postaraj się stać prosto, nie zgub tego - wskazuje zielsko, które trzymasz w dłoni. W tym momencie podbiega do niej duży stary wilk. Wiła pochyla się i szepce mu cos do ucha podając resztki bażanta do zjedzenia. - Przytrzymasz się jego futra i pójdziesz za Filemonem. - składa szybki pocałunek na Twoim policzku - Radosz chodź na nas już czas. Zmierzcha. - Po chwili obje znikają za drzewami. Wilk trąca Cię nosem. Łapiesz się jego futra i ruszacie.
Następnego dnia budzisz się z potwornym bólem głowy. Obok siennika znajdujesz miskę z wodą i spory bukłak. Po chwili wchodzi gospodyni. Właśnie oglądasz bukłak zastanawiając się co w nim jest, już masz spróbować kiedy kobieta odzywa się obojętnym tonem - Jej ulubiona nalewka - i wychodzi. Odkładasz przedmiot jakby Cię oparzył. Zdecydowanie picie z tą małą kobietką nie było dobrym pomysłem. Poruszając się najciszej jak możesz wychodzisz z izby. Na progu słyszysz jak gospodyni rozmawia przyciszonym głosem z sąsiadką chyba. - Po coś dała tom nalewkę ?! - Takich co ich demony pod chałupę odprowadzają nie trza nam tu. Patrz, już Dobrochoczy pod lasem stoi. Niech biere nalewkę i siem stad czom prędzej wynosi ! Wychodzisz na zewnątrz. Pod lasem faktycznie siedzi duży, stary wilk, ten sam który Cię tu odprowadził. Na Twój widok radośnie macha ogonem. Wchodzicie w las. Wilk truchta przodem, prowadząc Cię dziwnymi ścieżkami.
Na miejscu już czeka na Ciebie wiła ze swoim pomocnikiem. Dziś oboje mają na sobie długie spodnie i luźne koszule. Oboje ubrani są na biało. Widząca podlatuje do Ciebie. Częstuje Dobrochoczego kawałkiem placka, resztę wręcza Tobie. Podaje Ci także jakiś listek. - Zjedz, musisz być w pełni sił. Listek też, leczy kaca. - Człowiek i wiła przyglądają Ci się jak jesz. Obok nich lezą dwie płócienne torby. Najwyraźniej są przygotowani do podróży i uzbrojeni. Mężczyzna ma zatknięte za pas dwa niewielkie toporki, a Widząca trzyma w dłoni, dziwny, jakby poskręcany miecz. Wszystkie trzy bronie lśnią delikatnie na niebiesko. - Zjedzone już ? Dobrze. To chodźmy . - Wiła odwraca się, zarzuca torbę na ramie i wlatuje do pieczary. Wstajesz i razem z Raduszem wchodzicie za nią. Widząca odsłania jedną z trzech kurtyn zasłaniających otwory podobne do tego, którym weszliście. - To jest Brama, której mam obowiązek strzec. - mówi i znika w owej dziurze. Czujesz, iż ktoś Cię tam także wpycha. Przez chwilę nic nie widzisz. Potem zdajesz sobie sprawę, że stoisz w jaskini a za ramie trzyma Cię wysoki jasnowłosy mężczyzna. Mimo, że się starasz nie możesz zobaczyć jego twarzy. Niedaleko lekko falując w Twoich oczach, wisi w powietrzu Widząca. - Trzymaj się nas, staraj się stawiać stopy tam gdzie my, nie odzywaj się i postaraj się przywołać całą swoją odwagę - jej głos dochodzi do Ciebie jakby z daleka, jest zniekształcony, choć słowa słyszysz całkiem wyraźnie to uderza o Ciebie jak morska fala. Lebiodka rusza i niemal natychmiast znika w ciemnym otworze. Radusz popycha Cię w jej stronę. Jesteście na zewnątrz jaskini. Miejsce, w którym się znaleźliście przypomina zniekształcone odbicie bagna po drugiej stronie jaskini. Jeżeli tamto miejsce było niepokojąco urodziwe, to tutaj owo przerażające piękno jest o wiele bardziej widoczne. Dziwnie poskręcane korzenie i konary drzew układają się w niesamowite kształty, woda w bajorkach nie odbija przedmiotów, świeci jak kryształ i światło zdaje się z niej wypływać, a nie w niej odbijać. Wiatr wyje w konarach, buczy w liściach, dźwięki układają się w niepokojącą, piękną i porywającą melodię. Pnie drzew są fioletowe, liście czerwone, niebo żółte a słońce zielone. Czujesz chłód, a w następnym momencie uderza Cię silna woń kwiatów. Tak ostra i odurzająca, iż powoduje zawroty głowy. Lebiodka podfruwa i przez chwilę rozmawiają o czymś z Raduszem. Nie słyszysz ani słowa, lecz masz wrażenie, że ich słowa wplatają się w melodię wiatru, płyną razem z nią i omywają Cię swoim kosmatym, puszystym dotykiem. Nagle widzisz tuż przed swoją twarzą ogromne, orzechowe oczy i słyszysz melodyjny głos. - Myślisz, że to był dobry pomysł? Wyraźnie ma problemy z przeciwstawieniem się temu... ech, teraz to już nie ważne - Czujesz ostry, piekący ból, jakby ktoś wymierzył Ci siarczysty policzek. Po chwili, kiedy oszołomienie zaczyna mijać, zauważasz, że idziecie - krajobraz wokół Ciebie zmienia się szybciej niż podczas końskiego galopu. Melodia też uległa zmianie. Nie masz pojęcia jak długo idziecie, zwłaszcza, iż wyraźnie nie dotarło do Ciebie, że idziesz.. Nagle dopada Cię gwałtowne pragnienie. Zapach kwiatów zmienia się, czujesz ten niesamowity niemal nieuchwytny zapach ziemi po deszczu. W ustach masz sucho, gardło Ci wyschło, a wargi popękały. W następnej chwili znajdujecie się w otoczeniu niemal samych jeziorek, czysta błyszcząca woda aż zaprasza do kąpieli (a w jednym momencie odczuwasz zmęczenie tygodniowej podróży) i picia. Padasz na kolana nad najbliższym bajorkiem i już masz zaczerpnąć wody, kiedy ktoś siłą stawia Cię na nogi i krzyczy, raniąc Twoje uszy. - Nie pij ! Osoba, która Cię podniosła, teraz odrzuca Cię z ogromną siłą, upadasz boleśnie na ziemię, zapiera Ci dech w piersi. Kiedy jesteś w stanie unieść się, widzisz jak wiła i człowiek stoją z bronią w dłoniach, naprzeciw najbardziej przerażającego stwora jakiego zdarzyło Ci się oglądać. Maszkara ma długie zielone pazury, łapy są zbyt długie w stosunku do tułowia, a w dodatku ma ich sześć. Ciało jest trupio sine, powykręcane i porośnięte glonami jak sierścią. Z fascynacją przemieszaną z przerażeniem obserwujesz taniec. Zapewne jest to walka, lecz nie widzisz krwi. Nadal obserwujesz 'taneczną walkę' kiedy ktoś za bety podrywa Cię z ziemi i popycha do przodu. Przed Twoimi oczami walka właśnie się kończy. Stwór upada na ziemię i rozpływa się w powietrzu. Z trudem oddychasz, idziecie dalej. Po zmianie kolejnych dziesięciu krain, melodii i zapachów: miejsca gdzie leżały same kamienie i z trudem łapało się oddech z powodu oparów siarki; lodowatej krainy, gdzie szliście po zamarzniętym jeziorze, a gdzie pachniało miętą; pustkowia gdzie rosły ciernie i brnęliście po kolana w piasku pośród upajającego zapachu czeremchy; gęstego lasu o silnym zapachu sosny, a mającym tak małe przestrzenie między drzewami, iż musieliście się przeciskać; równie gęstych krzaków pachnących bzem, lecz kaleczących nogi; bagien, pośród których woda chlupotała Wam w butach, dokuczało swędzenie oraz cuchnące bagienne wyziewy; wioski tak ciche, puste i zamglone, pachnące jałowcem, trupem, żurkiem ... Dochodzicie do miejsca, gdzie kolory są mniej pozamieniane, słońce bardziej żółte, a trawa niemal zielona, gdzie wiatr nie wyje, a ledwie nuci jakąś smutną pieśń, gdzie nie czujesz zapachu. Dookoła Was wszędzie jak okiem sięgnąć, ciągną się kopczyki lub kurhany. Wy zatrzymaliście się nad nowym, świeżo, wykopanym dołem. Wiła podfruwa do Ciebie. Słyszysz jej szept: - No to jesteśmy na miejscu.- nagle bez żadnego ostrzeżenia popycha Cię. Tracisz równowagę i wpadasz do płytkiego dołu, uderzasz plecami w wilgotną jeszcze ziemię. Podnosisz się, dookoła Ciebie nie ma nikogo, zauważasz, iż nie jesteś już w Niwii. Jest wczesny poranek, cmentarz pełen kurhanów otula miękkim płaszczem mgła. Wdychasz woń mokrej ziemi i wychodzisz z dołu. Jesteś na miejscu.
Koma.
|